Jak zmotywować i zachęcić dziecko do współpracy?
Jak zmotywować i zachęcić dziecko do współpracy

RJ #28 Jak zmotywować i zachęcić dziecko do współpracy? – Rozmowa z Małgosią Musiał. Seria Rodzicielskie Drogowskazy

Ten odcinek został nagrany w ramach Podcastowej Konferencji dla Rodziców Kierunek Szczęście, którą przeprowadziłyśmy we wrześniu 2020 r. W czasie tego wydarzenia wraz z naszymi gośćmi poprowadziłyśmy uczestniczki drogą do szczęśliwego rodzicielstwa przechodząc kolejno przez 13 drogowskazów. Drogowskazów, które naszym zdaniem wprowadzone do życia jako nawyki pomagają w budowaniu świadomego rodzicielstwa, a przez to lepszych relacji w rodzinie. Kolejnym krokiem na tej drodze jest współpraca w rodzinie. Współpraca, w której każda ze stron zostaje zauważona. Czasami wydaje nam się, że współpraca z dzieckiem polega na tym, że ono nas słucha i wykonuje nasze polecenia. Jednak w takim układzie tylko jedna strona jest brana pod uwagę. Dziecko i jego potrzeby są na drugim planie. Współpracować z dzieckiem to znaczy dostrzegać je i szanować jego potrzeby oraz emocje. Według Małgosi Musiał, gościa tego odcinka, jeśli dziecko nie chce z nami współpracować, to musi mieć do tego dobry powód. Jaki? O tym usłyszysz w rozmowie z Małgosią.

Więcej na temat współpracy możesz przeczytać na naszym blogu we wpisie Rodzinna współpraca, czyli jak się dogadać i przestać walczyć. W drodze do szczęśliwego rodzicielstwa. A już teraz zapraszamy Cię do wysłuchania naszej rozmowy z Małgosią.

Listen to „Odcinek 28 – Jak zmotywować i zachęcić dziecko do współpracy? Rozmowa z Małgorzatą Musiał.” on Spreaker.

LINKI

Chcesz zacząć ćwiczyć współpracę? Pobierz bezpłatny zestaw ćwiczeń, który Ci w tym pomoże.

 

TEMATY PORUSZANE W DZISIEJSZYM ODCINKU

  • Na czym polega współpraca w rodzinie?
  • Zasada wygrana-wygrana – co się za nią kryje?
  • Jakie korzyści płyną ze współpracy?
  • Dlaczego dzieci z nami nie współpracują?
  • Jak współpracować z dzieckiem?

 

TRANSKRYPCJA

RJ #28 Jak zmotywować i zachęcić dziecko do współpracy? Rozmowa z Małgosią Musiał. Seria Rodzicielskie Drogowskazy

Poniżej znajdziesz zapis dwudziestego ósmego odcinka podcastu Rodzicem Jestem z serii Rodzicielskie Drogowskazy –  Jak zmotywować i zachęcić dziecko do współpracy? Rozmowa z Małgosią Musiał.

Ściągnij transkrypt w formie PDF.


Cześć. Witaj w Nowym Roku. Dziś przygotowałyśmy dla Ciebie kolejne nagranie z serii Rodzicielskich Drogowskazów. W tej serii odcinków przypominamy nagrania rozmów z pierwszej w Polsce Podcastowej Konferencji Kierunek Szczęście.

II Podcastowa Konferencja Kierunek Szczęście

W poprzednich odcinkach rozmawiałyśmy o spokoju, empatii, uważności i wdzięczności. Jesteśmy już prawie w połowie publikacji rozmów z pierwszej konferencji, a w ubiegły poniedziałek ruszyły zapisy na drugą konferencję. Wraz z nimi 7 tygodniowe wyzwanie KIERUNEK SPOKÓJ. Przez 7 tygodni w każdy poniedziałek będziemy wysyłać do naszych czytelniczek ćwiczenia, które wdrożone w życie będą zbliżały nas do wymarzonych relacji. Jeśli nie zdążyłaś wystartować razem z nami, nie martw się. W każdy poniedziałek otrzymasz również dostęp do poprzednich zadań. Będziesz mogła dzielić się swoimi refleksami również na grupie na facebooku.

Jeśli podobnie jak my wolisz praktykę od teorii to świetnie, bo poza odcinkiem przygotowałyśmy dla Ciebie coś jeszcze. Do dzisiejszej rozmowy jest część praktyczna. Pobierz PDF z ćwiczeniami, dzięki którym będziesz mogła spojrzeć na współpracę, z nowej perspektywy. Nie kompromisu, a takiej, w której każda ze stron będzie wzięta pod uwagę. Dodatkowo w PDFie znajdziesz propozycje zabaw dla dzieci, które wspierają relacje oparte na współpracy.

Tym krótkim wstępem zapraszamy Cię do wysłuchania odcinka. Nie zapomnij dołączyć na pokład II Podcastowej Konferencji, jeśli jeszcze Cię tam nie ma. Link znajdziesz w opisie do tego odcinka.

Dobrego dnia, popołudnia, wieczoru w zależności od tego kiedy słuchasz tego odcinka.

DROGOWSKAZ 5 WSPÓŁPRACA

Dzisiaj porozmawiamy o współpracy. Jest to już piąty drogowskaz jaki Wam przedstawiamy. Dlaczego mówimy o nim teraz, a nie na początku albo na samym końcu? Naszym zdaniem jest to najlepszy moment, ponieważ efektywna współpraca opiera się na kilku elementach, o których mówiliśmy w poprzednich odcinkach tej serii m.in. na znajomości emocji i potrzeb własnych oraz drugiej strony, a także empatii i komunikacji.

Jeśli nie miałaś okazji się z nimi zapoznać, to zapraszamy do ich wysłuchania. Świadomość tego co się z Tobą dzieje, Twoich emocji potrzeb i odpowiednie ich komunikowanie, ale także uważne słuchanie i dostrzeganie potrzeb drugiej strony, to podstawowa umiejętność współpracy w zespole, a rodzina jest przecież zespołem. Mniejszym lub większym, ale jest to zespół, który dąży do realizacji wspólnych celów.

Wspólne cele we współpracy

No właśnie wspólne cele. W tym miejscu niejednokrotnie zaczynają się schody, bo ile razy w różnych sytuacjach cele poszczególnych członków rodziny były zupełnie odmienne. Chyba każda z nas niejednokrotnie przerabiała sytuacje, w których każdy chciał czegoś innego. Ile razy pojawił się z tego powodu konflikt? W jaki sposób sobie z nim poradziliście jako rodzina? A może nie rozwiązaliście go wspólnie, bo w takich sytuacjach zawsze rację i ostatnie zdanie ma tylko jedna ze stron? Czy też idziecie na kompromis i każdy z czegoś rezygnuje? Ktoś zwycięża, a ktoś przegrywa albo w jakiś sposób przegrywają wszyscy. Pytanie tylko czy zawsze ktoś musi wygrać lub przegrać?

Naszym zdaniem nie, bo we współpracy nie tylko w rodzinie powinno się dążyć do sytuacji typu wygrana-wygrana, czyli takiej w której każda strona będzie wygrana. Co to oznacza? To znaczy, że znajdujemy takie rozwiązanie, w którym staramy się zaspokoić potrzeby wszystkich zainteresowanych, a jeśli to niemożliwe to chociaż wziąć wszystkie te odmienne potrzeby pod uwagę.

Jak w praktyce wprowadzić taką postawę w rodzinie? Odpowiedź znajdziesz w naszej dzisiejszej rozmowie z Małgorzatą Musiał. Zapraszamy serdecznie do wysłuchania.

Kim jest nasz gość?

SYLWIA: Z Gosią Musiał będziemy miały przyjemność porozmawiać o współpracy. Gosia jest pedagogiem, żoną i mamą trójki dzieci. Na co dzień wspiera rodziców w ich rodzicielskich wyzwaniach. Jest realizatorką programu Szkoła rodziców, autorką książki, prowadzi bloga i nagrywa podcast. To Gosia rzuciła nam nowe światło na temat współpracy. Dlatego przy tym temacie nie wahałyśmy się ani przez moment w wyborze prelegentki.

Tak ja widzę Gosiu Twoją działalność i to czym się zajmujesz. A jak Ty widzisz siebie? Jaka jest Twoja perspektywa? Kim jest według Ciebie Gosia Musiał?

GOSIA: Z wykształcenia jestem pedagogiem, z powołania żoną i mamą. Mam troje dzieci w wieku szkolnym – dwoje nastolatków. I to rodzicielstwo było dla mnie takim impulsem, żeby wspierać innych rodziców w ich rodzicielskich wyzwaniach.

To czego sama doświadczyłam i z jakimi wyzwaniami się mierzyłam i gdzie znajdowałam odpowiedzi, było dla mnie taką motywacją. Chciałabym, żeby inni rodzice też mieli na swojej drodze taką pomoc i takie wsparcie. I tak powstał blog Dobra relacja, a potem podcast Dobra relacja, książka Dobra relacja, a wszystko kręcące się wokół tych zagadnień związanych z rodzicielstwem i budowaniem relacji z dziećmi.

Początki macierzyństwa Małgosi

SYLWIA: Wspomniałaś, że jesteś mamą i macierzyństwo bardzo wpłynęło na to co robisz. Jak to właśnie było u Ciebie z macierzyństwem? Jak sobie je wyobrażałaś, a co przyniosła Ci rzeczywistość?

GOSIA: Ja sobie wyobrażałam siebie jako mamę, która będzie umiała i będzie wiedziała co trzeba zrobić. Taką, która będzie skuteczna. To chyba mi najbardziej przychodzi do głowy. Ale nie w takim znaczeniu tresury jakiejś, tylko że będę wiedziała jak trzeba zadziałać i to będzie szło. 

A akurat jako pierwsze trafiło nam się dziecko bardzo wymagające i o dużych potrzebach. No i nie dość, że w zetknięciu z jakimkolwiek dzieckiem szybko by się okazało, że nie jestem skuteczna, to z tym dzieckiem jakoś wyjątkowo boleśnie to odczułam. To, że nie wiem. Nie wiem co zrobić, czemu ono płacze, czemu nie chce spać. Skąd są problemy z karmienie i tak dalej.

To było też bardzo frustrujące, bo sięgałam po takie metody, które gdzieś tam pamiętałam z własnej rodziny. Mam 10 lat młodszą siostrę, więc całkiem świadomie już rejestrowałam jak się podchodzi do małych dzieci i to miałam gdzieś w zanadrzu. Plus to co w takiej obiegowej opinii żyło i miało się świetnie. Typu właśnie wypłakiwanie, nie daj sobie wejść na głowę. I to było źródłem mojej ogromnej rodzicielskiej frustracji, bo rzeczywiście starałam sobie nie dać wejść na głowę. No, ale to moje dziecko, które nie dostawało tego czego potrzebowało było też bardzo zrozpaczone, sfrustrowane, było mnóstwo napięć.

Wsparcie, którego potrzebowała

Potem, nie wiem jakim cudem, okazało się, że będziemy mieć kolejne dziecko. Nie wiem jakim cudem, bo to nie było tak, żebym była jakoś specjalnie otwarta na powtórkę z rozrywki. I kiedy to drugie się pojawiło, to zaczęły w Polsce już być modne chusty do noszenia dzieci. Wymyśliłam sobie, że będę to drugie dziecko nosić w chuście. Tak trafiłam na forum dotyczące chustonoszenia i tam nie tylko dostałam wsparcie w wiązaniu chusty właśnie, ale też takie wsparcie w rodzicielstwie i zupełnie nowe, jak dla mnie spojrzenie na rodzicielstwo. To dla mnie punkt zwrotny. 

To właśnie stąd się wzięła ta misja wręcz, tak sobie myślę, żeby nieść ten kaganek oświaty dalej. Żeby inni rodzice nie musieli się tak frustrować jak ja przy pierwszym dziecku, żeby mogli szybciej znajdować nie łatwiejszą drogę, ale taką, w której jest więcej spokoju i wzajemnego zrozumienia.

SYLWIA: Piękne jest to co powiedziałaś, ale słyszę w tym też coś takiego jakby Twoja intuicja Ci podpowiadała, że Ty nie do końca chcesz iść tą drogą, ale nie wiedziałaś jaką inną. Myślę, że teraz mamy troszkę łatwiej niż kilka, kilkanaście lat temu. Jest wiele miejsc, w których możemy takie wsparcie, które Ty znalazłaś dostać. Między innymi jest Twoja strona czy wiele takich wartych polecenia miejsc. Skąd wiedziałaś, że to jest właśnie to miejsce? Skąd taka pewność, że właśnie tak chcesz?

GOSIA: Że to jest to podejście, tak? 

SYLWIA: Tak. Skąd miałaś już tą pewność?

Podszepty serca

GOSIA: Powiedziałaś właśnie o intuicji i myślę sobie, że może moja intuicja gdzieś tam próbowała się przebić. Intuicja czy bardziej serce. Ale przez wiele lat w swoim życiu uczyłam się tego nie słuchać, więc dlaczego teraz będąc mamą miałabym zacząć. Nie słuchałam tego ani kiedy podejmowałam decyzje zawodowe, ani kiedy wchodziłam w relacje z innymi ludźmi, więc dlaczego miałabym teraz w rodzicielstwie to robić. Było mi bardzo trudno uwierzyć w to co mi mówi moje ciało i co mi podpowiadają moje emocje.

I był taki moment, w którym bardzo mocno poczułam, że robi się we mnie miejsce na tę intuicję. Na te podszepty serca i ono jest już tak duże, że to się wylewa i tego się nie da zatrzymać. To był fragment książki “W głębi kontinuum”. Ta książka wtedy, kiedy trafiłam na ten fragmenty, nie była dostępna na rynku wydawniczym w Polsce. Dopiero za parę lat Mamania miała ją wydać na nowo. Ona krążyła w postaci ksero albo jakiś screen shotów w internecie. I ja właśnie trafiłam na taki fragment – teraz z perspektywy czasu wiem, że to był łzawy fragment – ale on mnie wtedy obudził. Fragment o tym czego potrzebuje dziecko, niemowlę i jak cierpi, kiedy tego nie dostaje.

Słuchanie samej siebie

I to było takie wow. To niemowlę ma jakieś życie wewnętrzne. Nie chodzi tylko o to, żeby je przewinąć, nakarmić i niech leży. Wiem jak to brzmi, Wyobrażam sobie, że kuriozalnie, ale to było dla mnie takie oświecenie. I w naturalny sposób potem już wszystko rozsądzałam za pomocą tego głosu.

Czy to pasuje mi i mojemu dziecku? Bierze pod uwagę potrzeby tego dziecka? Czy ja w związku z tym chcę w to wchodzić, czy nie? Bo to jest tylko skupione, nawet nie na moich potrzebach – bo nie widzę nic złego, żeby czasami to było skupione na moich potrzebach – ale, że są takie metody, które totalnie nie biorą dziecka pod uwagę i ja w taką stronę już więcej nie chcę iść.

SYLWIA: Nasza konferencja nazywa się Kierunek Szczęście. Mamy takie założenie że właśnie poprzez budowanie nawyków, poprzez małe kroki żyjemy w zgodzie ze sobą, ze swoimi wartościami, dbając o własne potrzeby i potrzeby naszych bliskich. Jaka jest Twoja definicja szczęścia? Co się dla Ciebie kryje pod tym pojęciem?

Czym jest szczęście wg Gosi?

GOSIA: Dzisiaj sobie myślę o tym, że szczęście to jest dla mnie coś takiego co brzmi bardzo banalnie. To jest takie życie w zgodzie ze sobą i w otwartości na drugiego. Jak to mówię to jeszcze myślę o tym, że to jest dla mnie takie dążenie do równowagi między byciem przy sobie i przy kimś, między uwzględnieniem siebie i kogoś i z takim zaufaniem, że bycie we współzależności z innymi nie jest dla mnie zagrożeniem. Są tacy ludzie i takie relacje, w których mogę się otwierać, pokazywać swoje miękkie podbrzusze, swoje słabości i to zostanie przyjęte. I to jest dla mnie coś takiego co chyba jest synonimem szczęścia. To, że mogę tutaj odpoczywać, nie muszę się spinać, nie muszę trzymać gardy. Dzisiaj tak o tym myślę.

SYLWIA: Wspomniałaś o współzależności, a my mamy dzisiaj rozmawiać o współpracy. Jedno jest dosyć blisko drugiego. Ja bardzo mocno Ciebie kojarzę właśnie z takim fajnym podejściem do współpracy. Czyli takim gdzie obie strony mogą być zadowolone z rezultatu, z wyniku. Co dla Ciebie jeszcze, poza tym co ja powiedziałam, znaczy współpraca?

Współpraca – co to znaczy?

GOSIA: Najbliższa jest mi definicja Rosenberga i chyba nią chcę się teraz podeprzeć. Marshall Rosenberg, twórca Porozumienia Bez Przemocy mówił, że prawdziwa współpraca możliwa jest tylko wtedy, kiedy obie strony czy też wszystkie strony ufają, że ich potrzeby i ich wartości zostaną wzięte pod uwagę.

Zatem nawet nie wiem czy wszyscy muszą być zadowoleni z efektu. Myślę sobie, że są takie sytuacje w moim życiu rodzinnym, kiedy nie wszyscy są zadowoleni z jakichś rozwiązań, ale wszyscy mają poczucie, że zostali wzięci pod uwagę i potraktowani poważnie. W danym momencie może zabrakło strategii, czasu czy pomysłu jak to rozwiązać inaczej, ale to nie jest tak, że kogoś się pomija w podejmowaniu decyzji. To jest dla mnie sednem.

SYLWIA: Jakie korzyści płyną z tego, że współpracujemy, że pokazujemy dzieciom w jaki sposób można współpracować? Bardzo mocno pamiętam, że za moich czasów takim modnym pojęciem był kompromis. Czyli coś co nie do końca brało pod uwagę potrzeby wszystkich, tylko takie podejście ja trochę zrezygnuję, Ty trochę zrezygnujesz i będzie OK, a tak naprawdę obydwoje byliśmy w czarnej rozpaczy. I to bardzo mocno pamiętam.

A współpraca właśnie taka jaką Ty przed chwilą zdefiniowałaś posługując się właśnie Rosenbergiem, czy podczas Twoich webinarów, które miałam okazję słuchać, to właśnie jest troszkę inne pojęcie niż ten kompromis. Jakie z tego płyną korzyści?

Dlaczego współpraca z dzieckiem jest ważna?

GOSIA: Jeżeli jesteśmy przy rozwiązaniach, to rzeczywiście staramy się znaleźć takie rozwiązanie, które będzie odpowiadało na potrzeby obu stron. Czyli korzyścią jest to, że po pierwsze mamy zaufanie, że znajdziemy takie rozwiązanie. Nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to niemożliwe. Jesteśmy otwarci na to, że możemy teraz tego rozwiązania nie widzieć, ale ono się pojawi. 

Wiemy, że to co się dzieje na powierzchni, czyli to, że widzę, że moje dziecko chce skakać po kanapie, kiedy ja chcę na tej kanapie leżeć, to nie jest jeszcze wszystko w tym naszym konflikcie powiedzmy, tylko tam jest coś pod spodem. Każdy z nas ma jakieś pomysły na to jak zatroszczyć się o coś co jest dla niego ważne. I teraz, jeżeli będę się ścierać z dzieckiem, że ma tu nie skakać, a ono się będzie upierało, że tu będzie skakać, to nie będzie współpracy, bo rzeczywiście każdy obstaje przy swoim. 

Jednak kiedy jestem otwarta, żeby zobaczyć co tam jest pod spodem, dlaczego nie chcę, żeby ono skakało. Co u niego jest pod spodem, że ono chce skakać akurat teraz, akurat tutaj. To możemy poszukać jakichś nowych rozwiązań, bo może się okazać, że ono chce kontaktu ze mną, a ja chcę leżeć i nie martwić się o to, że za chwilę ktoś mi na głowę spadnie. W takim momencie rozwiązaniem może być to, że położymy się razem i posłuchamy audiobooka, więc będzie i kontakt i odpoczynek.

Zaufanie podstawą współpracy z dzieckiem

Ale do tego potrzeba rzeczywiście zaufania, że to co widzę to jest tylko jakiś wycinek. I w tej współpracy jest jeszcze jakieś drugie dno i pytanie czy mam zasoby, żeby w to wejść w danym momencie. Jeżeli mam i jeżeli się na to decyduję, żeby zainwestować, to jest dla mnie ogromna korzyść, że i ja i ta druga strona czujemy, że jesteśmy dla siebie ważni. Gdybyśmy nie byli, to by się nam nie chciało tego wysiłku podejmować.

Z panem w autobusie raczej niekoniecznie chce mi się aż tak zastanawiać i szukać głębiej co każde z nas miało na myśli, kiedy on na mnie burknął, bo ja mu dałam za grube pieniądze. Ale z moim dzieckiem, z moimi bliskimi chce mi się to robić.

SYLWIA: Czyli współpraca buduje relacje, wspiera budowanie relacji. Rodzice bardzo często myślą o tym jak zmotywować dziecko do współpracy. W jaki sposób zrobić, żeby dziecko chciało to czy tamto. To w jaki sposób?

Rozkazy a współpraca z dzieckiem

GOSIA: Widzisz to jest takie myślenie, które już nas sprowadza na manowce, bo już nie myślę dlaczego ono tego nie chce, tylko jak ono ma to zrobić. Nie patrzę poza ten wycinek, który mam na dłoni, tylko patrzę jak mogę dostać to co chcę. To nie znaczy, że nie mam się troszczyć o to czego chcę. Oczywiście, że to jest ważne i nie będziemy udawać, że tak nie jest. Ale jeżeli się skupię tylko na tym i nie chcę uwzględnić, że druga strona ma jakiś dobry powód, żeby nie myć zębów, nie odrabiać lekcji i siedzieć trzy godziny patrząc w ekran smartfona czy laptopa, to w tym momencie nie jestem we współpracy.

Żeby było jasne, mam takie podejście, że nie muszę zawsze być w tej współpracy i czasami mówię, że nie mam siły teraz zaglądać pod powierzchnię czemu Ty chcesz jeszcze to dokończyć. Proszę, ja chcę, żebyś Ty teraz to odłożyła, zamknęła i już odeszła i poszła robić coś innego. Tylko warto wiedzieć, że to nie będzie sytuacja, która buduje współpracę. I to jest pierwsza rzecz.

Dzieci chcą z nami współpracować…

Często jest też tak, że nie mamy zaufania, że dzieci będą chciały z nami współpracować. Myślimy, że one mają w tym jakiś interes. Interes z samego faktu współpracy z bliskimi, kochanymi przez nie ludźmi. Wydaje nam się, że musimy im coś zaoferować albo czymś im zagrozić, żeby je do tego zmusić, a nie że one będą chciały to zrobić tylko dlatego, że są naszymi dziećmi, a my jesteśmy ich rodzicami i one nas kochają.

Więc to też jest taką kolejną pułapką. Jeżeli założę, że moje dziecko ma dobry powód, żeby nie robić tego co ja bym chciała, żeby robiło i będę miała zaufanie, że jeżeli mu ułatwię, to ono z samego faktu, że jestem dla niego ważna będzie chciało ze mną współpracować i już mam praktycznie otwartą drogę do współpracy. To jest tylko kwestia szukania potem odpowiedniego rozwiązania.

wystarczy im to ułatwić

Ale potrzebne jest, żeby stanąć na tych dwóch nogach. Moje dziecko ma dobry powód, żeby nie robić czegoś, znajdźmy to, zobaczmy o co tam chodzi i jak możemy mu ułatwić. I kiedy będzie miało sprzyjające okoliczności, to na pewno będzie chciało ze mną współpracować. Bo dlaczego miałoby nie chcieć? Jesteśmy tak zaprogramowani, żeby współpracować ze sobą, bo chcemy być we współzależności ze sobą. To jest dla nas źródło szczęścia, żeby być w relacji, wnosić wkład w życie innych ludzi. I jeżeli tego nie robimy, to nie dlatego, że jesteśmy złośliwi, leniwi, kapryśni czy źle wychowani, tylko dlatego, że coś nam stoi na przeszkodzie. Więc jeżeli mam to zaufanie, że to się wydarzy, to już nie muszę się zastanawiać jak zmotywować, bo to się dzieje samo.

współpraca z dzieckiem cytat

To jest też coś o czym pisze Joachim Bauer. Układ motywacyjny człowieka odpowiada natychmiastową pozytywną reakcją na przejawy zaufania ze strony innych ludzi. Jeżeli widzę, że ktoś mi ufa, jest życzliwie nastawiony do mnie, to chcę z nim współpracować. Nie potrzebuję, żeby on mi stawiał oceny czy mnie zachęcał. Ja to chcę zrobić dla niego po prostu. Tak działamy.

Zobacz co jest pod spodem

SYLWIA: Wspomniałaś o myciu zębów, to jest taki bardzo nośny temat – takie top trzy u rodziców. Wiem sama, bo mamy zaliczonych kilka wizyt u dentysty i mojej córce ostatnio zaczęły wychodzić drugie zęby. Myła zęby elektryczną szczoteczką i nie chciała tego robić. Naprawdę zagonienie jej do łazienki graniczyło z cudem. I wystarczyło właśnie zrobić to co Ty mówisz – poszukać o co chodzi. 

Okazało się, że to po prostu sprawia jej ból i wymienienie szczoteczki na nie elektryczną na ten moment, być może kilka miesięcy, może troszkę dłużej, nie spowodowało tego, że ona z uśmiechem na twarzy idzie do łazienki. To też nie jest tak, że nagle to jest jej ulubione zajęcie i będzie szorować zęby trzy dni zamiast piętnastu czy trzech minut – ale też nie ma aż takiego oporu. 

Właśnie to jest to co mówisz, taka współpraca. Dobra mama ustąpiła tutaj, bo chciała dla mnie dobrze, to wiem, że mamie zależy, żeby nie chodzić do dentysty i ja też będę współpracować. Czasami nasze oczekiwania chyba są powiedzmy zbyt duże. Nam się wydaje, że ta współpraca polega na tym, że nagle to moje dziecko pójdzie do łazienki uśmiechnięte i zadowolone. Być może jeszcze dzisiaj nie. Może jutro, pojutrze, bo dla niego  nie jest ważne to samo co dla mnie.

Ważna jest droga prowadząca do celu

GOSIA: Tak, dla mnie to jest jasne i bardzo się cieszę, że o tym mówisz. Rzeczywiście myślę, że dużo naszych trudności w budowaniu współpracy polega czy wynika z tego, że my biegniemy już od razu do celu. Po prostu zęby muszą być umyte. Zwłaszcza kwestie zdrowotne nie podlegają dyskusji u wielu rodziców. 

Moim zdaniem to jest bardzo ryzykowne, bo oczywiście, że zdrowie jest ogromnie ważne, ale często kiedy na scenę wchodzi zdrowie fizyczne, to natychmiast schodzi zdrowie emocjonalne. Już go nie ma. Jeszcze przed chwilą się liczyło, było ważne, ale teraz nagle jest mało istotne. 

Oczywiście są sytuacje, w których zdrowie i życie dziecka w danej chwili jest zagrożone. I to też nie są sytuacje, w których mam jakby zapomnieć o jego zdrowiu emocjonalnym – możemy je dalej w tym wspierać – ale rzeczywiście uratowanie mu zdrowia, życia tu i teraz jest priorytetem. 

SYLWIA: Jeżeli wbiega nam na ulicę i wskakuje pod samochód, to nie mówimy mu czy chce pod czerwony czy niebieski, tylko po prostu je łapiemy i chronimy, a później tłumaczymy sytuację. Dokładnie tak.

Współpraca z dzieckiem czasami wymaga czasu

GOSIA: Tak, albo mogą być też jakieś wypadki, które wymagają natychmiastowej interwencji medycznej. Natomiast jest szereg takich sytuacji związanych z szczepieniem, pobraniem krwi na jakieś badania rutynowe, a nie natychmiastową diagnostykę, kontrolą stomatologiczną i tak dalej. Czasami, chociaż właściwie nie czasami, tylko w ogóle, jeżeli mamy wątpliwości, to warto zapytać lekarza o to czy mamy czas na to, żeby to zrobić w jakimś bardziej spowolnionym tempie. 

To jest moja sytuacja, moja historia z jednym z dzieci, które miało mieć zbadane dno oka, ale koszmarnie bało się wpuszczenia kropli do tego oka. Pamiętam, że jednym z moich pierwszych pytań do okulistyki było czy my mamy czas. Czy mamy czas na to, żeby to zrobić spokojniej. Wiem, że dziecko można przycisnąć kolanem i można w trzy osoby rozewrzeć mu powieki i to zrobić. Tylko, że cierpi na tym zdrowie emocjonalne, a dla mnie jedno i drugie jest bardzo ważne.

Zdrowie emocjonalne jest równie ważne jak zdrowie fizyczne

Więc z myciem zębów często tak jest, że rodzice mówią o nie, to jest w ogóle granica, której nie przejdziemy. Mają być zęby umyte, bo chodzi nam o to, żeby zęby były zdrowe. Tylko, że to nie jest takie proste. To nie jest tak, że jak dziecko będzie myło zęby to będzie miało zdrowe, nie będzie myło to będzie miało chore. To jest kwestia diety, genetyki. Wiele dzieci nie chce tego robić, bo dbają o swoją autonomię. Czyli trochę zęby idą na razie w odstawkę, bo tu ważna emocjonalna kwestia się rozgrywa. Ale też tak jak mówisz, niektóre dzieci mają nadwrażliwość w obrębie jamy ustnej i je to po prostu boli. Więc robienie im tego na siłę dla zdrowych zębów bardzo mocno może zaburzyć ich integralność, zaufanie do rodzica, zaufanie do siebie. 

Zatem naprawdę warto zatrzymać się zanim podejmiemy jakieś decyzje. Zatrzymać się i rozważyć je z większym dystansem. Czy rzeczywiście to jest to co chcemy zrobić? Czasami potrzebuje zadziałać z siłą ochronną, potrzebuje to dziecko przytrzymać, zadecydować wbrew jego woli w danym momencie. Ale warto to robić jak najrzadziej i naprawdę je uwzględniać, zobaczyć jakie ono ma dobry powód w danym momencie, że tego nie chce. Zdrowie emocjonalne to jest cały czas temat, który jest niszowy chyba, a kładzie się cieniem na całe nasze późniejsze życie.

Współpraca z dzieckiem jest łatwiejsza, kiedy mamy do niej zasoby

SYLWIA: Wspomniałyśmy właśnie przed chwilą o tym, że czas jest tutaj takim sprzymierzeńcem. Czasami, jeżeli go mamy więcej, to na pewno nam łatwiej. Myślę, że kolejną rzeczą, o której warto wspomnieć, a której nam bardzo często brakuje, to są nasze zasoby. Jeżeli my jesteśmy wypoczęte, mamy siłę i dbamy o siebie, to też nam jest łatwiej współpracować.

GOSIA: My jesteśmy tymi, którzy inicjują tę współpracę. W relacji dorosły – dorosły to te siły rozkładają się mniej więcej po równo. Jak ja nie mam zasobów, to drugi dorosły zainicjuje. Ale w relacji dorosły – dziecko to jednak ja jestem osobą, która ma więcej możliwości. Więc jeżeli nie mam zasobów, to trudno liczyć na to, że dziecko je będzie miało.

SYLWIA: Dokładnie. Myślę, że taką dużą rolę grają tutaj też nasze przekonania.  Tak jak wyniosłam z wieku nastoletniego to, że kompromis to jest coś wymarzonego. Pewnie jest jeszcze wiele innych, które wpływają na to o czym Ty mówiłaś. Na przykład, że dzieci na głowę nam wejdą, jeśli będziemy chcieli je traktować tak na równi z sobą. Myślę, że to też jest kolejny kawałek związany z wyzwaniami, jeżeli chodzi o współpracę.

Przekonanie, że dzieci mają słuchać dorosłych…

GOSIA: Takim przekonaniem, o którym sobie myślę, kiedy Ciebie słucham to jest to, że dzieci po prostu mają słuchać dorosłych.

SYLWIA: Tak, nadal bardzo popularne, bardzo mocno jeszcze w wielu miejscach wybrzmiewające.

GOSIA: Tak i myślę, że też w tych kręgach rodziców, którzy mimo wszystko chcą być otwarci na zdrowie emocjonalne dzieci to też się pojawia. Może się okazać, że mamy nieuświadomione oczekiwania. Jeżeli my jesteśmy tacy otwarci na potrzeby dzieci, to one będą się zachowywały w bardziej harmonijny sposób. A zazwyczaj tak wcale nie jest, bo one właśnie wiedzą, że mogą być sobą w całej okazałości. I często ich zachowanie może być dla nas na zasadzie “Ale jak to? Przecież ja do Ciebie z językiem potrzeb, z empatią, a jak Ty możesz w ten sposób robić?” i myślimy sobie, kurczę gdzieś jest granica szacunku do dorosłego i tu się rzeczywiście kończy współpraca. Jeżeli zaczynamy interpretować dziecięce zachowanie w kategoriach braku szacunku do siebie, to tu jest po współpracy. 

Bardzo ważne jest dla mnie to założenie, że dzieci naprawdę, jeżeli mogą zachowywać się “dobrze”, to to robią. A jeżeli tego nie robią, to dlatego, że coś im przeszkadza, a nie że nie są nauczone szacunku. One naprawdę nie muszą się uczyć uwzględniania drugich – mamy to wpisane w swoją naturę. Jeszcze raz to powiem, jeśli tego nie robimy, to znaczy, że mamy na swojej drodze jakieś przeszkody.

zamyka nas na współpracę z dzieckiem

Rzeczywiście takie przekonania mogą nam bardzo mocno zabierać dziecko sprzed oczu. Przestajemy widzieć tego drugiego człowieka, tego małego człowieka, tylko widzimy, że nie dostajemy w tej relacji tego co wydaje nam się, że powinniśmy dostawać. Czyli właśnie na przykład moje dziecko mnie nie szanuje, pewnie jestem kiepską matką, pewnie za dużo tego bliskościowego podejścia, gdzieś musi być granica. 

To jest coś co bardzo przeszkadza i podejrzewam, że łatwiej jest wejść w takie myślenie, kiedy nie mamy zasobów, o których mówiłaś. Jak jestem zmęczona,  niewyspana. Czuję, że nie ma w moim życiu jakoś specjalnie miejsca na to co bym chciała robić, tylko zajmuję się sprawami rodziny i mam z tego powodu frustrację. To jak ktoś mi znowu wstaje i mówi, że nie on nie będzie mył zębów albo on nie będzie odrabiał lekcji albo nie będzie sprzątać pokoju, to mi się już wylewa.

Kiedy czujemy się źle trudno nam współpracować

SYLWIA: Ja myślę, że to co powiedziałaś a propos dzieci, że jeżeli dzieci nawet zachowują się “źle”, to dlatego, że coś tam im doskwiera pod powierzchnią. Myślę, że dokładnie tak samo odnosi się to do nas dorosłych. Kiedy my czujemy się źle też nie zachowujemy się tak jakbyśmy nawet może i sami od siebie oczekiwali, już nie mówiąc o otoczeniu. To nie tylko dotyczy dzieciaków.

GOSIA: Tak, bo my też chcemy budować relacje głębokie, pełne wzajemnego zrozumienia i miłości. Cieszę się, że to mówisz, że jeżeli tego nie robimy, to dlatego, że mamy dobry powód. To nie znaczy, że ten powód nas usprawiedliwia, ale jeżeli chcemy naprawdę dokonać zmiany, to zajmijmy się tym powodem. Co stoi mi na przeszkodzie, uniemożliwia zobaczenie mojego dziecka w jego trudzie, który ono przeżywa? Co sprawia, że jestem cała spięta i mam ochotę powiedzieć, żeby wszyscy zeszli mi z oczu? Chcę się tym najpierw zająć i dopiero potem będę mogła budować współpracę.

Co ułatwia budować współpracę z dzieckiem?

SYLWIA: Co Tobie ułatwia budować współpracę z Twoimi dziećmi?

GOSIA: Chyba najbardziej właśnie to zaufanie, że one chcą. Jeżeli tego nie robią to znaczy, że mają dobry powód. Naprawdę to jest dla mnie jedno z takich odkryć rodzicielstwa. To, że kiedy różne trudne zachowania stają się naszym udziałem, stają się moim rodzicielskim doświadczeniem, to naprawdę widzę, że coraz częściej z automatu myślę sobie coś tam jest trudnego najwidoczniej. Coś tam przeszkadza temu dziecku być w harmonii i jestem tym zainteresowana. Tak od razu chcę się dowiedzieć co się tam dzieje. 

Ale też oczywiście czasami mam taką postawę, że nie mam już siły. Mam to gdzieś. Mam gdzieś ich dobre powody i chcę, żeby było łatwo. Wtedy bardzo mnie ratuje moja empatyczna dwójka – osoba, z którą co tydzień zdzwaniamy się i mówimy sobie o różnych przyjemnych i trudniejszych wydarzeniach z naszego życia. I każda z nas ma swój czas, w którym może opowiedzieć, a druga ją słucha z empatią nazywając emocje, potrzeby tej osoby, pomagając zobaczyć tą historię w całej okazałości, lepiej ją zrozumieć. To jest też dla mnie takie bardzo oczyszczające.

Empatyczna dwójka – na czym to polega?

SYLWIA: A jak to dokładnie wygląda? Zawsze mnie empatyczne dwójki interesowały. Wyjaśnisz jak to wygląda w praktyce? Gdzie taką osobę można znaleźć i jak takie,  nazwijmy to sesje z empatyczną dwójką wyglądają?

GOSIA: Moja empatyczna dwójka to jest osoba, którą poznałam dzięki kursowi mediacji. Tam jednym z elementów było właśnie ćwiczenie empatii w tych cotygodniowych dwójkach. Kurs się zakończył, ale nasza potrzeba dawania i dostawania empatii nie przeminęła wraz z nim, więc umówiłyśmy się, że będziemy to robić regularnie.

Mamy godzinę dla siebie. Każda z nas ma po pół godziny mniej więcej. To jest czas dany tej osobie. Mówi o tym o czym chce. Porusza albo bieżące problemy czy wyzwania czy osiągnięcia, coś co się dzieje na bieżąco albo jakieś rzeczy, którymi się dawno chciała zająć i chciała o tym opowiedzieć. I ma teraz przestrzeń dla siebie. Bezpieczną przestrzeń, bo wie, że ta druga osoba będzie cała przy niej. Nie będzie dawać rad, nie będzie niczego zalecać, tylko będzie nazywać emocje i szukać potrzeb.

Nazywanie emocji i szukanie potrzeb

Chyba, że poproszę o rozwiązanie to je dostanę oczywiście. Ale założenie jest takie, że ta moja dwójka ma słuchać i empatyzować ze mną, czyli nazywać emocje i potrzeby. Jak już czas upłynie albo poczuje, że już mi to wystarczy, że czuje się wysłuchana, to robimy zmianę i teraz ja jestem tą osobą dającą.

SYLWIA: Przygotowujecie się jakoś specjalnie do takiej rozmowy czy tak jak Wam serducho podpowiada?

GOSIA: Nie wiem jak można by się przygotować, bo to trochę tak jakbyś zadzwoniła do przyjaciółki i po prostu jej opowiadała co się dzisiaj wydarzyło, co Cię dotknęło i poruszyło. Więc jeżeli mowa o jakimś przygotowaniu, to takie codzienne praktykowanie nazywania emocji i potrzeb w różnych życiowych sytuacjach tak, żeby potem rzeczywiście móc towarzyszyć tej drugiej osobie. Nie z dobrymi radami i pomysłami jak to rozwiązać, tylko po prostu co słyszę, że się może w Tobie dziać w tej chwili.

Empatia jest niezbędna we współpracy z dzieckiem i nie tylko

SYLWIA:  Bardzo dużo mówisz o empatii. My o empatii rozmawiałyśmy z Moniką w pierwszym dniu naszej konferencji. Wydaje mi się, że empatia jest niezbędna do tego, żeby współpracować. Współpracować zgodnie z tą definicją, o której wspomniałaś, w taki sposób, żeby każdy został zauważony. Empatia niezwykle nam w tym pomaga.

GOSIA: Tak, bo ona jest takim poświadczeniem “widzę Cię i nie jesteś mi obojętny”. I to nie jest tak, że chcę tylko, żeby moje zostało wykonane i moja wola się tutaj zadziała, ale chcę, żebyśmy byli w tym razem. Jest dla mnie celem nadrzędnym współbycie z Tobą, a nie osiągnięcie mojego celu. Jestem w stanie odłożyć ten cel na chwilę, jeżeli on miałby zaszkodzić naszej relacji. Wolę zrezygnować z tego. Z tego posprzątanego pokoju, odrobionych lekcji czy czegokolwiek innego. Jeżeli to ma być tak, że to zatrząśnie w posadach naszej relacji, to tego nie chcę. Dla mnie jest ważne to co się dzieje między nami i Ty jesteś dla mnie ważny, ważna.

SYLWIA: Powiedz Gosiu, jak małymi krokami możemy nauczyć się takiej współpracy? Takiej, w której będziemy zauważać w drugą stronę. Od czego zacząć?

Jak nauczyć się współpracy z dzieckiem?

GOSIA: Ja lubię zaczynać od sprawdzania o co mi chodzi. Od zadawania sobie pytania o co mi chodzi. Czyli jednak jestem przy tym, żeby zaczynać od siebie. Mam też takie poczucie, że jak nie zajmę się najpierw sobą, to będę mało zainteresowana zajmowaniem się kimkolwiek innym. Więc chciałabym wiedzieć dlaczego mi zależy, żeby moje dziecko zrobiło coś albo czegoś nie zrobiło. Dlaczego to jest dla mnie takie ważne?

Mogę też na tym etapie zyskać dużo spokoju, bo kiedy odpowiem sobie na pytanie dlaczego ja chcę, żeby moje dziecko miało porządek w pokoju i dotrze do mnie na przykład, że mi się wydaje, że dobra matka to jest taka, która nauczy dziecko tego porządku, to mogę się pacnąć w głowę i powiedzieć “hej, ale w ogóle to nie ma nic wspólnego z moimi kompetencjami i w ogóle bez sensu jest to mieszać”. 

Wypisz sobie, poszukaj tych rzeczy, które są dla Ciebie potwierdzeniem, że Twoje rodzicielstwo wygląda tak jak Ty chcesz. Znajdź na tą jedną związaną z porządkiem 3, 5, 7 innych. I nagle się okazuje, że one są, że jestem zadowolona i nie muszę tutaj mieć kolejnego przyczółka, jakichś walk podjazdowych z moim dzieckiem.

Zacznij od zrozumienia siebie samej

SYLWIA: Zadając sobie to pytanie ono Cię po prostu nakierowuje na rozwiązania różnego rodzaju. Niekoniecznie takie, które przyszły nam na myśl w pierwszej chwili.

GOSIA: Niekoniecznie na rozwiązania. Naprawdę bardziej na to, że zaczynam siebie bardziej rozumieć. Mogę jeszcze nie wiedzieć jakie będzie rozwiązanie. Może być tak, że sobie myślę, kurczę chciałabym, żeby to moje dziecko odrabiało lekcje regularnie, bo widzę, że wtedy nie robi zaległości i będzie mu łatwiej przechodzić z klasy do klasy i potem będzie miało szerszy wachlarz podejmowania decyzji do jakiej szkoły pójdzie i pewnie będzie mu łatwiej w przyszłości. Załóżmy, że mam taki ciąg myślowy, ale to mi jeszcze nie daje rozwiązania, bo nie wiem co jest po drugiej stronie. Natomiast już wiem o co mi chodzi.

SYLWIA: Wiesz o sobie. Czyli zaczynać od siebie, jak praktycznie w każdej takiej życiowej sytuacji. Dla nas współpraca jest jednym z drogowskazów, jednym z nawyków, które mogą sprawić, że nasze życie będzie łatwiejsze, pełniejsze, bardziej na naszych zasadach. A w jaki sposób Ty Gosiu budujesz nowe nawyki w swoim życiu? Jeżeli coś się  pojawia co chciałabyś wdrożyć do swojej codzienności, to w jakiś sposób sobie z tym radzisz?

Jak Gosia wdraża nowe nawyki?

GOSIA: Jestem słabym przykładem, bo ja po prostu jak postanawiam sobie, że coś zrobię, to zaczynam to robić i nie mam żadnych kroków.

SYLWIA: Teraz  99%  mam w Polsce Ci zazdrości.

GOSIA:  Albo mnie nie znosi.

SYLWIA: Nie, tak szczerze zazdrości.

GOSIA: Rzeczywiście jest to jakiś taki zasób, który mam, ale drugą stroną tego medalu jest to, że muszę szybko zobaczyć czy to ma sens. I tak np. było z ćwiczeniami z Chodakowską. Oczywiście jak sobie założyłam, że ćwiczę Chodakowską to nie było zmiłuj, codziennie ćwiczyłam z Chodakowską.

SYLWIA: Teraz już 100% dziewczyn Ci zazdrości.

GOSIA: Jednak stwierdziłam, że to jest wysiłek, który mi się nie opłaca. Nie chcę ponosić codziennie takiego wysiłku, nawet gdyby on sprawił, że miałabym fit ciało, które można by postawić koło Ewy i byłoby gdzieś tam zbieżne. Nie chcę, bo to jest jednak za duży wydatek energetyczny. To mnie aż tak nie zależy. Więc to jest też taka krótka piłka. Wchodzę w to na całego.

Sprawdzanie czy to nam służy

SYLWIA: Patrzysz czy Ci służy. Myślę, że odbudowałaś swoją sympatię. A tak poważnie, to myślę,  że to jest klucz przy budowaniu nawyków. Czy na pewno one są dla nas i czy one nam służą. Fajna taka umiejętność szybkiej weryfikacji przez doświadczenie. Wspominałyśmy też w trakcie naszej rozmowy, że niezbędne do tego, żeby tę współpracę budować czy pracować nad nawykami czy w jakimkolwiek obszarze nad sobą, to jest nasz bak z paliwem, nasze dbanie o siebie. Co uzupełnia Twój bak z paliwem, ładuje Twoje akumulatory?

GOSIA: Teraz jest jesień i uświadamiam sobie, że to zależy od pory roku. Jesienią to sen. Latem to jest rower, spacery, pływanie czy wylegiwanie się na tarasie w hamaku. Ale jesienią to jest leżenie na kanapie, spanie, drzemki popołudniowe. To są takie rzeczy, które w jakiś niesamowity sposób odbudowują moją energię. Ale faktycznie zaskoczyło mnie, że to zależy od pory roku.

SYLWIA: Teraz jak o tym mówisz to mam takie wrażenie, że też właśnie jesienią bardziej potrzebuję snu i gdzieś to się częściej odzywa.

GOSIA: To jest bardzo niesprawiedliwe, kiedy widzi się dzieci, które w ogóle tego nie potrzebują.

SYLWIA: Tak, 24h energii.

Bądź sama dla siebie

GOSIA: Ale też bardzo potrzebuje wiedzieć, to co tutaj gdzieś się przewinęło, że jest w moim życiu miejsce na to, żebym robiła swoje rzeczy i była sama dla siebie. Jak gdzieś pojadę, oglądam serial. Mam takie zrywy, bardzo pilnuje, żeby nie robić tego za często, jak się wkręcę w jakiś serial, to są po prostu godziny dziennie. Sześć, siedem, osiem odcinków i bez problemu jestem w stanie ileś sezonów obejrzeć w kilka dni. I widzę, że sięgam po to wtedy, kiedy czuję, że już innych ludzi w moim życiu jest mi za dużo, jeśli chodzi o te proporcje między innymi a mną.

SYLWIA: Czyli za wszystkim się kryją potrzeby. Za każdą strategią. Masz jeszcze jakieś pomysły na to jak te młode mamy, które bardzo często zapominają dbać o siebie, bo mówią, że nie mają czasu, mogą to zrobić? Jakieś takie krótkie rytuały, coś takiego co może naładować i dać im energię, żeby przetrwać? Nie oszukujmy się, czasami to po prostu chodzi o przetrwanie.

GOSIA: Myślę sobie, że w ogóle młode mamy mają ciężko, bo rozumiem młodą mamę jako mamę dziecka malutkiego.

SYLWIA: Tak.

Nie dokładaj sobie

GOSIA: To jest ciężki czas, bo faktycznie jest duża nierównowaga, jeśli chodzi o potrzeby dziecka, a potrzeby mamy. Te wszystkie złote rady typu kiedy dziecko śpi, to Ty wtedy też śpij albo przygotuj obiad na dwa dni albo umów się do kosmetyczki, to są takie rzeczy, które nie wiem kto wymyślił. Raczej ktoś kto dawno miał do czynienia z małymi dziećmi i ze zmęczeniem towarzyszącym opiece nad nimi. 

Jakoś najbardziej mi się wysuwa, że dużo może zrobić to, że ta mama sobie nie będzie dokładać, tak mentalnie, emocjonalnie. Pozwoli sobie na to, że nie daje rady, jest zmęczona i może to nie wygląda tak jak miało wyglądać, ale teraz jest taki czas. Pamiętam, że przy pierwszym dziecku miałam poczucie, że taka czarna dziura mnie zasysa. To przerażenie, że to się już nigdy nie skończy, że będzie tak cały czas.

SYLWIA: Że tylko będzie gorzej.

To się kiedyś skończy

GOSIA: Gdyby ktoś wtedy przyszedł i powiedział, że to jest teraz taki czas, ale on mija, to na pewno byłoby mi łatwiej w to wejść. Ale takie nie dokładanie sobie. Dobra, leżysz do czternastej albo snujesz się cały dzień w piżamie z nieumytymi zębami i ok. To jest taki czas. Nie będzie tak zawsze. Dziecko kiedyś urośnie i naprawdę nie musisz robić dwudaniowych obiadów. 

Ile ja znam historii o matkach, które kilka dni po porodzie gotują obiady wystawne dla całej rodziny, bo są święta, chrzciny, komunia, bo coś tam. To jest dla mnie w ogóle niesamowite, że takie rzeczy mają miejsce. Że jest takie oczekiwanie, które płynie w stronę matek i one w to wchodzą. Więc takie niedoładowywanie sobie wydaje mi się, że to jest największa rzecz.

Współpraca z dzieckiem – literatura pomocna w jej budowaniu

SYLWIA: Będziemy się powoli zbliżać się do końca tej rozmowy. Ale zanim jeszcze przejdziemy do tego gdzie możemy Ciebie znaleźć, to chciałabym Cię zapytać jakie książki w temacie budowania takiego nawyku współpracy byś poleciła.

GOSIA: Dla mnie biblią, jeśli chodzi o budowanie współpracy z dzieckiem jest wszystko co wychodzi spod pióra doktora Rossa Greena. To jak on patrzy na współpracę, jak on tą współpracę buduje. Zaprasza do budowania jej według trzech kroków, które nie są jakoś super odkrywcze, bo one się gdzieś w tych empatycznych podejściach powielają, ale jednak Green dokłada tam taki element, który bardzo mocno wiąże się ze zrozumieniem dziecka. Ze zrozumieniem, że to dziecko nie zachowuje się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, bo nie może i nic mu nie da, że my będziemy naciskać je mocniej albo próbować je motywować. 

To jest dla mnie absolutne mistrzostwo i ja go bardzo lubię i bardzo polecam te książki. To “Porozumienie przez współpracę” i “Zagubieni w szkole” – książka, która odnosi się mocno do środowiska szkolnego dla nauczycieli, wychowawców, ale też dla rodziców. I w zasadzie mimo tego, że jest mocno osadzona w realiach szkolnych, to sposób w jaki jest pisana jest bardzo uniwersalny i dużo światła rzuca na taką codzienność też pozaszkolną.

Gdzie można znaleźć Gosię w sieci?

SYLWIA: Polecamy te książeczki. A teraz już opowiedz gdzie Ciebie możemy znaleźć w sieci?

GOSIA: Hasło Dobra relacja blog, podcast.

SYLWIA: Książka.

GOSIA: Książka, tak.

SYLWIA: Cudowna.

GOSIA: Jest też Rodzicielski przybornik. To jest pakiet takich krótkich kursów online do wykorzystania od razu. Jest tam też możliwość zajęcia się współpracą właśnie, bo jest współpraca, motywacja i dorosła złość. Więc to są te miejsca, w których bywam i w których dzielę się. I oczywiście media społecznościowe – Facebook, Instagram – tam dzielę się też swoimi pomysłami, refleksjami i tym jak wchodzić w różne wyzwania rodzicielskie. 

SYLWIA: Czy jest jeszcze coś co na koniec chciałabyś opowiedzieć i podsumować w jakiś sposób tą naszą rozmowę?

Najważniejsza jest relacja

GOSIA: Jak słucham zagranicznych konferencji online, to tam zawsze pada to pytanie i coś co mnie strasznie łapie za serce kiedy Ci rozmówcy mówią to jest to co  ja chcę też powiedzieć. Najważniejsza jest relacja – z dzieckiem, z drugą osobą. Te rozwiązania, strategie owszem one mają nam ułatwiać codzienność, mają nam pomagać, ale jeżeli ta relacja jest na pierwszym miejscu, nie rozumiana jako odpuszczanie i zgadzanie się na wszystko, tylko jako ciągłe szukanie porozumienia, kontaktu i otwieranie siebie i mówienie o sobie i słuchanie drugiej strony, to po prostu nie ma bata, jesteśmy zawsze wygrani. Więc to jest chyba taka ostatnia najważniejsza rzecz, z którą chciałabym, żebyśmy wszyscy zostali teraz.

SYLWIA: Tak szybko zleciał mi ten czas z Tobą. Bardzo Ci dziękuję. Mam nadzieję, że nasze słuchaczki bardzo dużo z tej rozmowy wyciągną i wezmą coś dla siebie. I że od dzisiaj współpraca będzie im się o wiele lepiej układać z wszystkimi i będą naprawdę budować piękne relacje. Bardzo Ci Gosiu dziękuję i mam nadzieję, że do usłyszenia.

GOSIA: Tak jest. Dzięki bardzo.

To był podcast Rodzicem Jestem. Dziękujemy za wysłuchanie. Po więcej zapraszamy na fanpage Rodzicielski Drogowskaz, stronę podcastu www.rodzicemjestem.pl oraz blog www.rodzicielskidrogowskaz.pl. Jeśli spodobał Ci się podcast zostaw swoją opinię na iTunes. Dzięki temu będziemy wiedzieć, że to co robimy ma sens. Do usłyszenia!

 

Dodaj komentarz

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu kontaktowym jest Aleksandra Rother. W sprawach dotyczących przetwarzania Twoich danych osobowych możesz się ze mną kontaktować, pisząc na adres e-mail: ola@olarother.pl. Twoje dane podane w formularzu kontaktowym są przetwarzane w celu udzielenia odpowiedzi na Twoje zapytanie. Jeśli wyrazisz na to zgodę, Twoje dane są też przetwarzane w celach marketingowych. Masz w szczególności prawo dostępu do swoich danych i ich usunięcia. Szczegóły dotyczące przetwarzania Twoich danych osobowych i przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce prywatności.

Jeśli chcesz otrzymywać ode mnie informacje potrzebuję na to Twojej zgody. Wyrażenie zgody jest dobrowolne i możesz ją cofnąć w dowolnym momencie, ze skutkiem na przyszłość, pisząc na adres: [ola@olarother.pl] albo klikając na link dostępny w przesyłanych Ci wiadomościach.

□ Tak, chcę otrzymywać informacje handlowe, w tym oferty, informacje o promocjach, newsletter drogą elektroniczną (w szczególności e-mail, SMS, MMS, wiadomość za pośrednictwem komunikatora w ramach platformy społecznościowej) na podane przeze mnie w formularzu dane kontaktowe. 

 

□ Tak, chcę otrzymywać informacje handlowe, w tym oferty, informacje o promocjach przez telefon na podany przeze mnie w formularzu numer telefonu.